Czy "Hobbit..." będzie moim ulubionych filmem?
Historia opowiada głównie o przyjaźni, poświęceniu, honorze. Pokazuje, że nawet ten najmniejszy może mieć przeolbrzymią wiarę. Niziołek Bilbo Baggins wyrusza w podróż razem z 13 krasnoludami i Gandalfem aby odzyskać Samotną Górę na której znajdowało się królestwo Erebor, należącą niegdyś do Krasnoludów, jednak Smok zajął siłą ich ziemię. W czasie drogi spotyka ich wiele przygód, doświadczeń oraz bitew.
Bardzo dużo dobrego humoru, przepiękne (zdarzają się te nie miłe dla oka pod względem estetyki, ale robią również niesamowite wrażenie) baśniowe scenerie. To jest to co różni ten film od "Władcy...", gdyż ten drugi miał głównie odbiór wśród dorosłych, natomiast "Hobbit..." adresowany był i jest dla młodszych widzów.
Świetnie ucharakteryzowani aktorzy, Krasnoludy były jak prawdziwe :) Bilbo czyli Martin Freeman świetnie pasował na samotnika kochającego swój dom, miał wypisane na twarzy, że tęskni za domem, ale pragnie pomóc tym, którzy swojego domu nie mają.
Film trwa prawie 3 godziny, ale wcale tego nie czuć. Siedzi się i akcja nie za szybko się rozkręca, reżyser przekazuje nam powoli po kolei i dokładnie co się dzieje, równocześnie nie zanudzając nas. Jest nieprzewidywanie, chociaż skoro to film dla dzieciaków- wiadomo, nie ma bardzo smutnych scen, ale zdarzają się bardzo poruszające.
Byłam na filmie 2D z polskim dubbingiem. Oczywiście nasz dubbing jest bardzo średni. Borys Szyc jako Gollum- mam mieszane uczucia. Chyba wolałabym wersje z napisami. Taką pewnie obejrzę już w zaciszu domowym.
Wybieracie się, czy już byłyście na tej Tolkienowskiej gratce?