Jakiś czas temu otrzymałam do testowania szampon i odżywkę Fitomed do włosów tłustych. Jako, że przez jesień, zimę oraz czapki i siedzenie godzinami w klimatyzowanych pomieszczeniach, skóra głowy przestała być posłuszna i włosy zaczęły się szybciej przetłuszczać, sięgnęłam po ten właśnie duet.
23 stycznia 2014
13 stycznia 2014
Z żaby w księżniczkę czyli maseczka Dermaglin
Ahoj marynarze!
Przez chwilę byłam szczurem lądowym, ale wracam na okręt i znów będę wilkiem morskim!
Natłok zdarzeń, pracy i brak czasu na cokolwiek spowodował, że zaniedbałam tylko blog, ale
i siebie. Pomyślałam więc, że jeśli wrócę do regularnego pisania, wróci razem z tym systematyczne dbanie o swoją fizyczność, psychikę i samopoczucie.
Mam bardzo dużo zaległych postów do opublikowania i mam nadzieję, że w końcu znajdę czas na to wszystko. Ale nie o tym dziś, zatem zapraszam do lektury.
Tak jak wspomniałam wyżej, przez zaniedbania i złe nawyki odżywiania, moja cera znacznie się pogorszyła. Nie mając czasu na codzienne ceregiele, które dają świetne efekty, postawiłam na maseczki. Jedną z moich ulubionych jest ta z Dermaglin. Do wyboru jest oczyszczająca, do cery dojrzałej oraz trądzikowej. Skusiłam się na tą ostatnią mimo, że trądziku jako takiego nie mam, ale pojedyncze wypryski, które długo się goją i no bądź co bądź ozdobą nie są. Poza tym moje zatkane pory aż się prosiły o mocniejszy atak.
Normalna cena czyli niewiele mniej jak 6zł nie zachęcała, jednak promocja w Rossmanie (niewiele ponad 4zł) skusiła mnie na zakup dwóch saszetek, które starczają na 4 użycia. Może i byłoby z tego więcej, ale glinka zasycha błyskawicznie w otwartej saszetce. Dwa dni i praktycznie nic nie można z niej wycisnąć, a konsystencja jest dość gęsta, więc powinno starczyć na długo dłużej. Jednak i tak uważam, że jest warta ceny regularnej.
Kaolin Clay, Aqua, Propylene Glycol, Aloe Barbadensis Extracts, Avena Sativa Bran Extract, Dehydroacetic Acid.
Krótki skład zachęca, bo jest w nim biała glinka, ekstrakty z aloesu i owsa oraz dwa składniki chemiczne, które nie są szkodliwe dla naszej skóry, ale mogą wywołać reakcje alergiczne. U mnie dzieje się to jednak, kiedy przytrzymam za długo maseczkę. Producent mówi o 20 minutach, ja czasami jak się zapomnę trwa to i godzinę, dzięki czemu mam oczyszczoną twarz- owszem, ale zaczerwienioną i przesuszoną. Te 20-30 minut działa cuda- czyli kiedy korzystamy zgodnie z zaleceniami. Skórę mam wtedy gładką, czystą, wyraźnie jaśniejszą i promienistą. Maseczki nakładam zwykle wieczorem, więc zaraz po umyciu i stonizowaniu skóry nakładam krem z Ziaji z witaminą C. Rano twarz jest w stanie niemal doskonałym. W procesie maseczkowania jednak jest się żabą:
Maseczka tak jak mówi producent oczyszcza, złuszcza stary naskórek, odżywia, wpływa na zmniejszenie krostek i zapobiega powstawaniu nowych. Skórę mam mieszaną ale trądziku brak. Sporadyczne krosty i zatkane pory- owszem. Skutecznie z tym walczy. Jednak jeśli nie doda się do pielęgnacji podstaw- nic nie pomoże na dłuższą metę.
Przez chwilę byłam szczurem lądowym, ale wracam na okręt i znów będę wilkiem morskim!
Natłok zdarzeń, pracy i brak czasu na cokolwiek spowodował, że zaniedbałam tylko blog, ale
i siebie. Pomyślałam więc, że jeśli wrócę do regularnego pisania, wróci razem z tym systematyczne dbanie o swoją fizyczność, psychikę i samopoczucie.
Mam bardzo dużo zaległych postów do opublikowania i mam nadzieję, że w końcu znajdę czas na to wszystko. Ale nie o tym dziś, zatem zapraszam do lektury.
Tak jak wspomniałam wyżej, przez zaniedbania i złe nawyki odżywiania, moja cera znacznie się pogorszyła. Nie mając czasu na codzienne ceregiele, które dają świetne efekty, postawiłam na maseczki. Jedną z moich ulubionych jest ta z Dermaglin. Do wyboru jest oczyszczająca, do cery dojrzałej oraz trądzikowej. Skusiłam się na tą ostatnią mimo, że trądziku jako takiego nie mam, ale pojedyncze wypryski, które długo się goją i no bądź co bądź ozdobą nie są. Poza tym moje zatkane pory aż się prosiły o mocniejszy atak.
Normalna cena czyli niewiele mniej jak 6zł nie zachęcała, jednak promocja w Rossmanie (niewiele ponad 4zł) skusiła mnie na zakup dwóch saszetek, które starczają na 4 użycia. Może i byłoby z tego więcej, ale glinka zasycha błyskawicznie w otwartej saszetce. Dwa dni i praktycznie nic nie można z niej wycisnąć, a konsystencja jest dość gęsta, więc powinno starczyć na długo dłużej. Jednak i tak uważam, że jest warta ceny regularnej.
Kaolin Clay, Aqua, Propylene Glycol, Aloe Barbadensis Extracts, Avena Sativa Bran Extract, Dehydroacetic Acid.
Krótki skład zachęca, bo jest w nim biała glinka, ekstrakty z aloesu i owsa oraz dwa składniki chemiczne, które nie są szkodliwe dla naszej skóry, ale mogą wywołać reakcje alergiczne. U mnie dzieje się to jednak, kiedy przytrzymam za długo maseczkę. Producent mówi o 20 minutach, ja czasami jak się zapomnę trwa to i godzinę, dzięki czemu mam oczyszczoną twarz- owszem, ale zaczerwienioną i przesuszoną. Te 20-30 minut działa cuda- czyli kiedy korzystamy zgodnie z zaleceniami. Skórę mam wtedy gładką, czystą, wyraźnie jaśniejszą i promienistą. Maseczki nakładam zwykle wieczorem, więc zaraz po umyciu i stonizowaniu skóry nakładam krem z Ziaji z witaminą C. Rano twarz jest w stanie niemal doskonałym. W procesie maseczkowania jednak jest się żabą:
Maseczka tak jak mówi producent oczyszcza, złuszcza stary naskórek, odżywia, wpływa na zmniejszenie krostek i zapobiega powstawaniu nowych. Skórę mam mieszaną ale trądziku brak. Sporadyczne krosty i zatkane pory- owszem. Skutecznie z tym walczy. Jednak jeśli nie doda się do pielęgnacji podstaw- nic nie pomoże na dłuższą metę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)