Cześć! Bardzo miło zaczął mi się tydzień. Byłam wczoraj na zabiegu rozbijania kości na stopie, leżałam 10 minut w kapsule dotleniającej i spalam w nocy jak suseł, co ostatnio rzadko mi się zdarza. Wczoraj też przyszedł mi peeling z firmy Joanna, więc niedługo recenzja :) Wcześniej przyszła mi paczuszka od Johnson's. Proszę bardzo oto ona :
No i oczywiście najważniejsze: Będzie ktoś na koncercie w Częstochowie? :)
Ta mgła jest nie do zniesienia, czuję się jak w horrorze jakimś. Ciemno i ponuro, że nie można zrobić fajnego foto, wrr. Mam nadzieję, że jeszcze się wypogodzi. Listopad włazi do miast przecież :)
Bardzo mnie denerwują te reklamy na YT. Nic spokojnie nie można obejrzeć, żeby nie obejrzeć reklamy czy klikać, żeby ją wyłączyć. Jeszcze mają włączyć opcje, że tylko kiedy jest włączony filmik, wtedy się buforuje, a nie też wtedy kiedy jest zastopowany. Jeśli ktoś ma słaby transfer, nie będzie już wcale spokojnie oglądać filmików.
Tak czy inaczej, miłego tygodnia i do następnego! :)
Hej! Kolejna prawda o mnie: jestem serialo-maniaczką :) Oczywiście nie oglądam wszystkiego jak leci i co popadnie, nie przepadam za typowymi brazylijskimi (i nie tylko!) telenowelami i tym podobnych. Obejrzałam tego na prawdę dużo, wielu tytułów już nie pamiętam, ale przybliżę to co jestem w stanie :) Mój TOP 3 to:
# 1 - Dexter Bardzo fajny klimat Miami, wydziału zabójstw oraz umysłu Dexa. Dobry czy zły? Na samym początku ma się wrażenie że to nie całkiem doba postać, wręcz bez serca i współczucia. Jedak z kolejnymi odcinkami i sezonami poznajemy bliżej Dextera i zaczynami go lubić, może to dlatego że on sam się zmienia ? Bardzo dobry film kryminalny, pełno zagadek, wciągające historie i często dające do myślenia sceny. Polecam każdemu, kto chce wpaść nie w głupie intrygi, ale prawdziwe niewiadome.
Śmiech Masuki:
# 2 - Big bang theory -Ten z kolei serial polecił mi brat. Bardzo dobra komedia, pełno zabawnych historii, sytuacji, kultowa już "bazinga" oraz Sheldon. Humor czasami bardzo inteligenty i przebiegły, czasem bardzo prosty ale dobitny. Chłopaki na prawdę przeszli fajną metamorfozę, na "codziennych" zdjęciach wyglądają na prawdę całkiem inaczej niż w serialu :) Przyjemna atmosfera, miło się ogląda. Polecam na smutne jesienne wieczory jako małą poprawę humoru :)
I jeden z moich ulubionych fragmentów:
# 3 - Supernatural- Uwielbiany przez chyba wszystkich młodych ludzi! Zaraził mnie Deanem i Samem kolega ze studiów :) Na początku może i pierdółki, wystraszyć za bardzo się nie wystraszysz oglądając odcinki, ale jest na prawdę kawał świetnej roboty. Dialogi, klimat, postacie, tajemniczość. Wszystko zgrywa się w płynną całość. I nie tak jak to bywa, że kolejne serie coraz nudniejsze, wręcz przeciwnie :) Na pewno zauroczyli albo zauroczą Was bracia Winchester :)
Mały skrót pewnej części i świetna nuta (pełno takich utworów w serialu) :)
To jest najmocniejsza trójka, śledzę każdy odcinek i nie mogę doczekać się kolejnego :) Widziałam na prawdę sporo seriali, jednak nie wszystkie do mnie przemawiają. Nie lubię "How I meet your mother". Próbowałam przez to przejść, ale no nie mogłam, nie dla mnie. Wampiry, zombiaki i superbohaterowie też mnie odpychają w serialach tylko o nich (wszystko razem mam w "Supernatural" oraz "Grimm", który też jest wciągający). O wampirach oglądałam serial dość mało popularny: "The Secret Circle". Nie był fenomenalny, ale nie usypiałam oglądając go. A "The Walking Dead": może i kiedyś spróbuję obejrzeć, jak będę miała znowu przerwę od zajęć :) Seriale typowo nastolatkowe to dla mnie "Weronica Mars", "Joan of Arcadia". Oczywiście zaniechali dalszego kręcenia odcinków, może to i lepiej... "Gossip Girl" oglądałam kiedyś, ale straciłam orientacje kto jest to i nie wróciłam do tego, tak samo jak w reszty opowieści o bogatych nastolatkach Ameryki. Kiedyś oglądałam jak leciały podobne seriale w godzinach południowych na TVN albo Polsacie, ale po pierwsze: znikł ten zwyczaj w tych kanałach oraz nie jestem jeszcze tak wcześnie teraz w domu :) Seriale kryminalne to "Detektyw Monk", "Bones" i wszystko inne co leci/leciało wieczorami w TV. Jednak nie jestem fanką, która nie ominie żadnego odcinka. Uwielbiałam "Przystanek Alaska"! Teraz jest nowy damski "odpowiednik" a raczej "podróba": "Hart of Dixie", ale da się obejrzeć w nudny dzień i zająć czas. Kiedy byłam mała kochałam "Herkulesa" i "Gliniarza i prokuratora" z naciskiem na Gliniarza, haha :) Nie wiem co takiego w nich było, ale musiałam obejrzeć każdy odcinek i nikt nie miał prawa mi przeszkodzić. A było to taaaak dawno temu :) Z komedii lubię "Two And a Half Men" aczkolwiek wcześniejsze serie z Charliem Sheenem były lepsze niż z Ashtonem. "2 Broke Girls" też całkiem niezłe :)Historyczne? Chociaż bardzo lubię historię, nie oglądałam żadnego serialu historycznego "Rzym" czy "The Borgias" to dla mnie za dużo intryg, seksu i wulgarności, osobiście nie przepadam za tym w aż takich ilościach. Aczkolwiek filmy kostiumowe lubię :)
Co czeka w kolejce? "Harper's island" oraz "Six feet under".
Brawa dla tego co przeczytał to wszystko :)
Jakie są Wasze ulubione seriale ? :)
Hej! Jaki męczący tydzień! Dzisiaj tak mi się nic nie chce, jestem taka ospała, że zrobiłam sobie kawę, której zwykle nie pijam, ot okazjonalnie jak mam ciśnienie dużo niższe niż zwykle. W czwartek ponad godzinę czekałam sama na autobus, ale w głowie miałam ciągle, że w plecaku mam farbę do włosów i że jak tylko wrócę to będzie farbowanko :D Miałam już dość tych odrostów, wstyd było się gdzieś pokazać, a skoro włosy trochę odżyły to znowu je umęczyłam, z tym, że teraz będę o nie dbała po takiej dawce chemii :) Chociaż sama farba zawierała: fenylenodiaminy (diaminotoluenes), diaminobenzeny, resorcynol i amoniak + utleniacz 9% z wielkiej litrowej butli :)
Farba zakupiona w sklepie fryzjerskim, nie miałam z nią wcześniej nic wspólnego, zaufałam Pani ekspedientce i jestem zadowolona. Farbę trzymałam około 30 minut, już po 5 minutach jak jeszcze nie nałożyłam na całość, a widać było że włosy zmieniają barwę. Kolor mógłby i może być troszkę jaśniejszy bardziej wpadający w blond, ale nie narzekam. Jak wyszło? Proszę bardzo:
| Sweter: SH | Top: Reeserved | Spodnie: H&M | Buty: Daichman | Wisiorek: prezent od ukochanego |
Miała być typowo jesienna sesja, ale słońce tak dawało po oczach a wiatr wcale nie gorzej, to i takie efekty wyszły. Albo mi nie widać twarzy, albo jestem do siebie zupełnie nie podobna. Tak czy inaczej dziękuje ukochanemu, że znosił marudzenie, jako-tako :P
Cześć :) Dzisiaj troszkę z pomysłem. Na pewno męczą Was tubki kosmetyków kiedy wiecie, że na pewno coś jeszcze jest na dnie, a nie możecie tego wydobyć. Najczęściej przecinamy pudełko i tak zostawiamy. Jednak kosmetyk wysusza się po dniu czy dwóch tracąc swoje właściwości. Jednak jeśli zrobimy tak:
Mianowicie jak pokazuje punkt 3, przetniemy troszkę wzdłuż odcięty kawałek tubki i nałożymy na pierwszą połowę, mamy bardzo fajne zamknięcie. Kosmetyk nie traci zapachu i właściwości :)
Przy okazji drobna opinia na temat balsamu nawilżającego od Joanny :)
Balsam kupiłam latem markecie Wafelek. Wiem, że różnie to bywa z dostępnością polskich kosmetyków, jednak ja spotykam je w swojej okolicy dość często. Cena nie jest wygórowana bo od około 6zł. Wydajność: bardzo dobra. Przy prawie codziennym stosowaniu zostało mi jeszcze troszkę na dnie. Pięknie, ale to pięknie pachnie i dość długo utrzymuje się na skórze. Nie lepi, nie klei się. Szybko się wchłania pozostawiając na prawdę gładką i nawilżoną skórę. Tubka jest bardzo fajna, kolorowa, duża, poręczna. Nie mam nic do zarzucenia. Na pewno to będzie stały bywalec na mojej półce. Może tylko inny zapach? Z tej serii dostępna jest jeszcze: truskawka, kiwi, pomarańcza, czarna porzeczka. Dostępne są w sklepie internetowym Joanny {KLIK}.
A Wy używacie tego balsamu, czy może jakiegoś z innej serii Joanny? :)
Hej! Dzisiaj kolejna porcja zdjęć, tym razem w roli głównej Marian i Wiesław. Panowie mieszkają u mnie od ponad roku, nie są jednak młodziutcy. Starsi panowie są po przeprowadzce. Wcześniej kilka lat mieszkali w Krakowie, żeby w końcu trafić do Częstochowy. Potwory te są raczej ciche, czyste i przyjemne. Nie są aż tak popularne, ale są cudowne i urocze- to jest pewnik. Ulubionym zajęciem jest bieganie w kółku i chyba jedzenie. Śpią przytulając się słodko do siebie :)
Cześć! Dzięki za miłe słowa dla mojego pazura, oby zadziałało na niego to motywująco i szybko rósł bez bólu. Chodzę w plasterku, na noc niestety tez zakładam, bo boję się, że zaczepię o pościel i obudzę się z wrzaskiem. Nie traktuję go teraz odżywkami w formie lakieru bo też obawiam się co będzie jak dostanie się pod płytkę. Jedynie dla jego lepszego samopoczucia smaruję nasadę olejem kokosowym. Może wyjdzie coś z tego szybciej niż później :) Dzisiaj taki nudnawy post. Na większości blogów jest coś takiego jak 'projekt denko', zatem i ja, z racji iż uważam, że to może nie aż tak korzystne dla czytelników jak dla samego siebie. Wiadomo później czego się używało i na świeżo po opróżnieniu można zapisać swoje spostrzeżenia, a nie zastanawiać się po kilku miesiącach jak to działało.
1. AA, Intymna Pro dla najmłodszych.Jak najbardziej na duży plus! Wydajny, delikatny, bezzapachowy, przyjemna konsystencja. Podczas używania nie miałam żadnej infekcji. Buteleczka zgrabna, pompka się nie zapycha. Jest specjalnie dla najmłodszych. Na opakowaniu jest, że dla dziewczynek od 3 roku życia. Dla mnie hit, na pewno wrócę do tego :) 2. Yves Rocher, żel pod prysznic, owoc granatu. Świetnie się pieni przez co jest wydajny. Cudny orzeźwiający zapach. Buteleczka przezroczysta, przez co widać ile nam zostało żelu. Nie wysusza skóry. 3. Joanna, odżywka do włosów z truskawką. Odżywka bez spłukiwania. Nie obciąża włosów, pięknie pachnie, ale nic poza tym. Buteleczka mini, świetne na jakiś wyjazd, ale na pewno nie na stosowanie regularne i obowiązkowe. 4. Dove, Repair Therapy do włosów wypadających i osłabionych. Nie wiem co mnie podkusiło, chyba ładny zapach i to, że niby zapobiega wypadaniu włosów. Niestety tylko ładnie pachnie i troszkę pozwala rozczesać kłaczki. Nabyłam po tym strupków i szybciej przepraszających się włosów. Nigdy więcej.
Foto wiem, tragedia. Ale musiałam działać szybko, zanim tata wyrzuciłby to wszystko do kosza :) Następnym razem będzie coś obszerniejszego i bardziej ambitnego (mam nadzieję :D )
* Na pewno jeszcze kupię * Może kiedyś kupię * Na 99% nie kupię
Cześć! Dzisiaj miałam pierwszy dzień 3 semestru na studiach :) Calutki dzień na uczelni. Całe szczęście mam świetną grupę i czas mija baaaardzo szybko. Mój sukces: uczę się niemieckiego :D Po roku przerwy i 3 latach obijania się w liceum, mój mózg jednak zapamiętał kilka podstawowych wyrażeń, za co jestem mu wdzięczna- nie wyszliśmy na idiotów :) Jednak w drodze na język, spotkał mnie bardzo nie miłe wręcz tragiczne w skutkach zdarzenie.
Od kilku miesięcy robię kurację moim paznokciom odżywką Eveline 8w1. Dlaczego? Ciągle się łamały, rozdwajały, nie miały połysku, nie rosły. Były po prostu słabe. Jednak po kuracji ja wiem... dwutygodniowej widać było efekty. Od pół roku ponad stosuje ją pod każdy kolorowy lakier. Nakładam nawet dwie warstwy zanim pomaluje na ciemno. Odżywka jest sama w sobie świetna (polecam każdemu z problemami paznokciowymi), jednak okazało się, że to dla mnie i moich paznokci za dużo. Są tak twarde, że łamią się z tego powodu! Historia może i błaha, ale to był w pierwszej chwili horror. Podciągam spodnie (gdyż te z h&m rozciągają się już po 3 godzinach chodzenia w nich) i w tej samej sekundzie złamał mi się paznokieć w 3/4 płytce. Krew tryskała jak z tętnicy, byłam w takim szoku, że nawet nie czułam bólu. Owinęłam chusteczką i tak siedziałam godzinę zanim nie poszłam odkazić tego na portierni. Tam znowu historia nie z tej ziemi. Pani radziła mi przykleić paznokcia kropelką (!), żeby mi nie urósł garbaty. Chyba jednak nie skorzystam z tej rady... Tak czy inaczej, zapuszczanie na długie pazury zostało kolejny raz przerwane. Teraz zmyłam lakier, odżywkę i będę pościć chyba kilka tygodni, póki pazurek się nie wyleczy, albo będę chodzić z jednym nagim, nie pomalowanym :P A oto mój nieszczęśnik:
Nie pozostaje mi nic innego, tylko owinąć go w plaster i cierpliwie czekać aż urośnie :)
Hej! Kocham makarony, a że ostatnio ten przepis króluje w mojej kuchni, ku pokrzepieniu żołądków:
Spaghetti z sosem ze świeżych pomidorów
Składniki:
Makaron spaghetti
2-4 średniej wielkości pomidory (w zależności ile osób ma spożywać obiad)
2-3 ząbki czosnku (może być łyżeczka granulowanego)
Nać pietruszki
Oliwa z oliwek
Przyprawy- zioła prowansalskie, papryka, mięta.
Wykonanie: Makaron: Do posolonej, gotujacej się wody z odrobiną oliwy wrzucam makaron. Nie trzeba go łamać, gdyż sam "skurczy się". Kiedy będzie już andante, cedzimy go w durszlaku (nie hartujemy pod bieżącą wodą) alby woda ociekła i nakładamy na talerz. Sos: Pomidory zalewam wrzątkiem, aby łatwiej było zdjąć skórkę (na patelni później łatwiej się rozgotują). Kraje w kosteczki i wrzucam na patelnie razem z oliwą z oliwek. Po około 3 minutach dorzucam czosnek, zioła prowansalskie, zmieloną paprykę. Gdy zrobi się sos (po około 10-15 minutach, zleży od pomidorów) dorzucam nać pietruszki, mieszam i tadam! Gotowe :) Nakładam na makaron, dostrajam listkiem mięty i można jeść :) Oczywiście ilości składników są dowolne. Wiem, że niektórzy nie przepadają za czosnkiem bądź pietruszką.
Wydaje mi się to zdrowsze i o dziwo nie trwa to dłużej niż rozrobienie sosu w proszku czy przyprawienie sosu ze słoika. A Wy jak lubicie przyrządzić swoje spaghetti? :)