Cześć! Na początek małe pytanie: czy wiecie że już rok prowadzę blog? Tak! Na prawdę to już rok! Na początku byłam nieco zagubiona w tematyce jaka ma górować na blogu, w końcu się określiłam że będzie nie określona. Ostatnio w sumie były tylko kosmetyki i pielęgnacja, ale jeśli dobrze poszukacie to znajdziecie DIY, recenzje filmów,seriali i kilka innych postów nie związanych
z kosmetykami.
Szczerze pisząc, nie myślałam, że dotrwam tak długo w miarę regularnym pisaniu, ale dzięki temu, że wchodzicie, obserwujecie, komentujecie- piszę nie tylko dla siebie.
Przez ten rok wiele zmieniło się w moim życiu kosmetycznym i urodowym, zobaczycie to zaraz na zdjęciach. Poznałam również bardzo dużo ciekawych osób, osobiście i poprzez fora i komentarze czy czytanie bloga. Bardzo chciałabym spotkać na żywo jeszcze kilka osób i mam nadzieję, że to się uda :)
Przez rok wiele zmieniło się na mojej głowie. W tej chwili jestem na etapie zapuszczania włosów, ale nie zapuszczania w sensie braku pielęgnacji, ale zapuszczania na długość. Przy okazji dbam bardziej o ich stan. Na dzień obecny nie mam rozdwojonych, zniszczonych końcówek. Minusem jest tylko puszenie się włosów, aczkolwiek siana nie mam. Na głowie, bo w głowie czasami się ujawnia.
W okolicach wrześnie 2012 moje włosy są mocno rozjaśnione i sięgają ramion. To był taki mini bob. Czułam się raczej dobrze w takiej długości i w takim kolorze. Niestety z moimi lekko kręconymi i puszącymi włosami, aby fryzura miała ręce i nogi- musiałam prostować kłaczany.
No i za wiele fryzur z tego się nie stworzy...
W październiku przeszły kolejną koloryzację na kolor whisky. Z połączeniem właśnie z zielonym np. sweterkiem uważam, że wyglądałam jak rasowy rudzielec. Całkiem spoko, nie?
Na tym zdjęciu mamy styczeń. Bardzo lubię mieć taką grzywkę i włosy związane w koczek.
W takim makijażu często jednak nie chodzę :)
Mart i jedyny trunek, który może jako tako pić, bez późniejszego zdychania. Chyba że po wypiciu kilkunastu głębszych zje kebab. Mniejsza o to, włosy tutaj znowu przeszły koloryzację na blond. W tym kolorze czuję się najlepiej!
To moje kochane robaczki jest koniec kwietnia. Włosy były zdaje się zaplątane na noc w dwa dobierane warkocze. Ten efekt bardzo mi się podobał, podobnie jak zdjęcia :)
W czerwcu moje włosy nie miały już dawno farby, która je niszczyła i zaczęły się regenerować na dobre. Tutaj widzicie je zaraz po umyciu szamponem, bez użycia wcześniej ani później odżywek.
A schły same sobie. Skręt więc czasami jest ładny, jednak nie wszystkie włosy się kręcą i długość jak dla mnie za krótka żebym w takich włosach chadzała bez ich upięcia. Nie wiem, włażą mi do buzi.
Tutaj, w lipcu, włosy są wyprostowane. Widać jednak, że są mało nawilżone i mimo, że dobrze się układają, są po prostu suche. Niedługo po tym zdjęciu pójdą do fryzjera aby pozbyć się tych nielicznych, ale widocznych, zniszczonych końcówek.
Na sierpniowym zdjęciu widać moją aktualną długość. Jest dobrze, ale ciągle chce więcej :)
Dzisiaj włosy prezentują się właśnie tak. Denerwuje mnie grzywka, ale jak zaczeszę do tyłu- jest OK. Ogólnie jestem zadowolona- to chyba widać :)
Na dzień dzisiejszy moja pielęgnacja to: kremowanie/ olejowanie włosów na sucho, mycie szamponem dwa razy, maska do włosów a na sam koniec serum z jedwabiem. Nie suszę włosów suszarką i nie prostuję ich za często. Bardzo mocno staram się nie spać w mokrych włosach i nie nosić wysoko i ciasno związanego koczka. Na zdjęciu wyżej są kosmetyki, których do dbania o włosy dbam ostatnio najczęściej. Na dobrą sprawę, póki co nie jestem wierna. Kończy się szampon- kupuję inny. Nie ma u mnie z tym rutyny, bo jeszcze nie trafiłam na idealny kosmetyk dla moich włosów.
Uf! Dotarłam do końca tego postu, mam nadzieję, że Wy się nie nudziliście, drodzy czytelnicy :) Które zdjęcie i włosy podobają Wam się najbardziej? :)